
Wiadomości o znaleziskach są zawsze interesujące do przeczytania. Po obejrzeniu tej wiadomości nie mogłem przestać o tym myśleć. W końcu mówimy o rzadkiej i być może jedynej na świecie konsoli do gier Nintendo PlayStation.
To opowieść o przypadkowym znalezisku, które okazało się bardzo opłacalne. Zaczęło się w 2009 roku, kiedy Amerykanin Terry Diebold wziął udział w „ślepej” aukcji zbankrutowanej organizacji, której majątek sprzedawano w zapakowanych pudłach. Mężczyzna kupił kilka działek za dosłownie nic i przywiózł je do domu. W jednym z pudeł Terry Diebold znalazł konsolę do gier, do której nie przywiązywał żadnej wagi i wysłał ją na strych.
Kilka lat później jego syn znalazł tę konsolę, co wzbudziło w chłopcu pewne podejrzenia. Później okazało się, że jeden z szefów upadłej firmy pracował kiedyś w Sony Interactive Entertainment Inc, gdzie dostał swój egzemplarz do testów.

Kiedy takie szczegóły stały się jasne, ojciec i syn zaczęli prezentować swoją konsolę na różnych specjalistycznych wystawach w Stanach Zjednoczonych. Ich kopia została uznana za jedyną zachowaną konsolę tego typu.
Terry'emu Dieboldowi i jego synowi wielokrotnie proponowano sprzedaż konsoli Nintendo PlayStation. W 2019 roku kwota oferowana za konsolę wyniosła 1,2 miliona dolarów. Jednak Terry odmówił z powodów „finansowych”.

Rok później historia się powtórzyła: licytacja Nintendo PlayStation została ustalona na 27 lutego 2020 r., a konsola nie miała mieć ceny wywoławczej — mieli ją oferować sami kupujący. Licytacja legendarnego prototypu zakończyła się kwotą 300 000 dolarów.
Tak czy inaczej, Diebold Senior był bardzo zadowolony, że nie wyrzucił wtedy konsoli, a jego syn okazał się całkiem wyrozumiały i zrozumiał, o co chodzi.